czwartek, 24 marca 2016

moja historia miłosna, cz.1

,,A ty, Salomonie, synu mój- znaj Boga, Ojca Twojego i służ Mu z całego twojego serca i z całej duszy ochotnej, gdyż Pan bada wszystkie serca i przenika wszystkie zamysły. Jeżeli szukać Go będziesz, da ci się znaleźć, jeżeli Go opuścisz- odrzuci cię na wieki'' 1 Kronik 29,9

 Zanim poznałam Osobę, która sprawiła, że jestem tym, kim jestem- traciłam czas na różnego rodzaju emocjonalne znieczulenia. Źle się czułam sama ze sobą, więc wielokrotnie próbowałam przed sobą uciekać. Nie wszyscy Chrześcijanie jakich znam nie lubili swojego życia ,,przed'', ale ja akurat byłam jedną z tych osób, które czuły że do niczego się nie nadają. Oddzielnym problemem było to, że taką samą miarę jak do siebie, przykładałam do wszystkich wokoło- to znaczy, uważałam że wszystkie osoby które znam również nie nadają się do niczego, jednak ani trochę mnie to nie pocieszało. Oczywiście często próbowałam zmieniać różne rzeczy, bo ciężko mi się żyło z takim podejściem do świata i to mogło śmiesznie wyglądać z perspektywy widzenia moich znajomych, bo często zmieniałam jakieś powierzchowne elementy swojej tożsamości (na przykład z osoby ubierającej się w papuzie kolory jak klaun w krótkim czasie przerzuciłam się na ,,kominiarza''). Przez te ciągłe poszukiwania stałam się nieprzewidywalna i skłonna chyba do wszystkiego- jednak coś w środku pozostawało niezmienne w sowim charakterze i cały czas widać było po mnie, że żałuję dnia w którym się urodziłam.

 Bóg zaczął pytać o mnie w niepozorny sposób- koleżanka z klasy podeszła do mnie na przerwie i zaproponowała, że mogłabym przyjść na nabożeństwo do jej Kościoła (wiedziałam, że jest protestantką). Nie w głowie mi były mi wtedy nabożeństwa, a zwłaszcza w innym Kościele, niż jedyny, który znałam, jednak niechętnie się zgodziłam i poszłam. Okazało się, że jej Kościół faktycznie jest inny niż ten jedyny, który znam. Sporo młodych ludzi, bardzo otwarcie mówiących o Bogu. Nabożeństwo było ciekawe (szczerze mówiąc do tamtej pory na wszelkich uroczystościach kościelnych bardzo się nudziłam) i oni się nawzajem też wszyscy znali. Czułam się tam całkiem dobrze, jednak nie na tyle żeby propozycja ,,jeżeli chcesz, możesz tu czasami wpadać'' mnie nie zaskoczyła i żebym spodziewała się, że z niej skorzystam. Myślałam wtedy, że nigdy nie uwierzę w Boga w takim sensie, w jakim oni w Niego wierzą. Dla mnie On był po prostu jakąś tam bezosobową siłą w kosmosie, czy coś takiego. Na pewno nic, z czym można rozmawiać, albo robić z tej okazji jakieś spotkania gadając o tym jakie to coś jest wspaniałe. Byłam pewna, że nie zmienię zdania w tej kwestii, bo historia o Jezusie wzięta z Biblii brzmiała mi zupełnie jak bajka dla dzieci.

 Sporo jednak myślałam o tamtych młodych ludziach i opowiadałam o tym Kościele swojej przyjaciółce, która wtedy była ateistką. Jej reakcja mnie zaskoczyła, bo moją przyjaciółkę bardzo zainteresował temat innych wiar i moje opowieści o ich nabożeństwie, dlatego koniecznie chciała tam pójść trochę mając mi za złe, że za pierwszym razem jej nie powiedziałam i nie zabrałam jej z nami. Tak więc, drugi raz poszłyśmy we trzy, a mojej przyjaciółce-ateistce się spodobało i mimo że ona też nie mogła w pełni utożsamiać się z tymi ludźmi, sama z siebie postanowiła czasem tam przychodzić- najlepiej razem ze mną, bo będzie czuła się tam ze mną raźniej jako ateistka. Ten stan ,,wolnych słuchaczy'' trwał u nas może ze 2 lata- u mnie ze sporą przerwą, kiedy moja przyjaciółka przychodziła na nabożeństwa sama. Ja w tym czasie zamiast przybliżyć się do Boga, jeszcze bardziej się od Niego oddaliłam, bo zaczęłam wchodzić coraz poważniej we wszelkie ,,grzechy młodości''- zwłaszcza te związane z seksualnością i coraz bardziej miałam nadzieję, że mam rację i Bóg-Jezus nie istnieje (bo jeżeli istnieje to mam przechlapane). W tym czasie coraz lepiej poznawałam ludzi z tamtego Kościoła na polu prywatnym i odkryłam, że oni tacy jacy są w Kościele są zawsze- nawet na spotkaniu w McDonaldsie, tam też mówią o Bogu z takim zachwycaniem się i nawet też chcą się tam modlić- i to na głos. Największy szok jednak przeżyłam, gdy odkryłam, że oni nie wszyscy zawsze tacy byli. Niektórzy z nich kilka lat temu korzystali z młodości pełnymi garściami, próbując po kolei ,,wszystkiego co dla ludzi''. Niektórzy w dalszym ciągu mieli pamiątki na ciele po szaleństwach z życia ,,przed'', albo pokazywali mi zdjęcia na których gdyby nie te same oczy i nos, to w życiu bym nie uwierzyła że to oni.

[część druga]
Strona na facebooku

Photobucket

O mnie

Moje zdjęcie
Z wyznania jestem protestantką ewangelikalną, jednak wolę myśleć i mówić o sobie po prostu ,,Chrześcijanka''. 4 lata temu zakochałam się w Jezusie i na skutek tej miłości, sama nie zauważyłam w którym momencie, zaczęłam się zmieniać. Aktualnie nie mam nic wspólnego z osobą, którą wcześniej byłam. Pod wpływem miłości do Boga, w którego wierzę, chcę opowiadać o tym spotkaniu z Bogiem 4 lata temu i zachęcać do tego samego innych. Nie zależy mi na promowaniu ,,wiary protestanckiej''- mam na celu zachęcać do osobistej więzi z Jezusem i do czytania Biblii.