poniedziałek, 11 września 2017

moja rada: przestań być sobą- zacznij naśladować kogoś innego!

 Dosłownie. To nie jest żaden kiepski sarkazm. Moja życiowa rada, wielokrotnie przeze mnie przetestowana całkiem poważnie, brzmi: nie patrz na innych. Nie przejmuj się co o Tobie pomyślą, ani co gadają za Twoimi plecami i po prostu nie bądź sobą. Nie żyj własnym życiem i zawsze naśladuj kogoś innego.

,,I powiedział do nich wszystkich: Jeśli kto chce pójść za mną, niech się zaprze samego siebie i bierze krzyż swój na siebie codziennie, i naśladuje mnie''
Ewangelia Łukasza 9,23

 ,,Każdego dnia umieram [...] ''
1 list do Koryntian 15,31


 Myślę, że bycie sobą nie wymaga w dzisiejszych czasach odwagi. Bycie sobą przychodzi naturalnie i jest proste. Przynajmniej mi zawsze szło bez problemu. Ale będąc sobą przez dwadzieścia lat swojego życia, uznałam że to jest bez sensu. Nic to nie daje. To nie bycie sobą, tylko naśladowanie Jezusa w dzisiejszych czasach wymaga prawdziwej odwagi i tylko to daje szczęście. 

Wszyscy wiedzą, że nie ma ludzi idealnych. Człowiek jest jaki jest. Egoistyczny, podły, chciwy. To wiadome, dopóki ktoś nie zacznie szczerze wypowiadać się sam o sobie. No bo jednak ludzie wierzą w siebie samych. Próbujemy się usprawiedliwiać. Wierzymy, że zło nam się ,,zdarza'', ale że tak naprawdę to w głębi serca jesteśmy dobrzy. A zdarza nam się dlatego, bo to okoliczności nas sprowokowały. Taka jest już natura człowieka, że do ostatniej chwili ślepo wierzymy w to, że mamy dobre serce. 

 A Biblia w liście do Rzymian 3,23 śmiało wrzuca wszystkich do jednego worka: ,,wszyscy zgrzeszyli i brak im chwały Bożej''. Wszyscy to wszyscy. Ty też. Nawet kolorowe postacie wymalowane na oknach świątyń, w które niektórzy tak święcie wierzą... one też znajdują się w tej okrutnej szufladce grzeszników, którym brakuje Bożej chwały, Czyli im też Biblia przykleiła etykietkę ,,zły człowiek''.Tobie również. A ja tam Biblii wierzę. 

 Gdyby to było już wszystko, to bylibyśmy w piekle. Na szczęście trafił się jeszcze istotny wyjątek. Tym wyjątkiem był Bóg, który stał się człowiekiem w ciele Jezusa. Jako jedyny, któremu nie należało się piekło, zdecydował się umrzeć za nas. I w ten sposób możemy być czyści Jego czystością. Jeśli w to wierzymy, możemy być święci dzięki temu, że On jest święty i zdecydował się z nami zamienić- stać się grzesznym za nas. I zmartwychwstał na dowód dokonanej transakcji. Oznacza to, że jeśli Mu wierzymy, jeśli za tym pójdziemy, mamy gwarancję wieczności spędzonej w Niebie.

 Wierzysz w to? To miej odwagę nie przejmować się co powiedzą inni i nie bądź sobą, tylko postaraj się stać kopią Jezusa. Pomoże Ci w tym Duch Święty, którego Jezus specjalnie posłał na ziemię, gdy odchodził do Ojca.

Żeby zacząć ten proces w swoim życiu, pomódl się pamiętając o tym, żeby podziękować Jezusowi za to, że Cię odkupił, przeprosić Go za Twoje grzechy i poprosić Go o to, by przejął Twoje życie całkowicie. 

wtorek, 29 sierpnia 2017

seria NIEZRĘCZNE PYTANIA: ,,po co Jemu Kościół?''

,,Nie ma bowiem nic ukrytego, co by nie miało być ujawnione, ani nic tajemnego, co by nie miało być poznane i nie miało wyjść na jaw''
Ewangelia Łukasza 8,17




Seria NIEZRĘCZNE PYTANIA to miejsce, gdzie można zadawać mi wszelkiego rodzaju pytania o Boga, a ja będę odpowiadać według swojej wiary i doświadczenia. Obiecuję przy tym, nie czuć się urażona, ani poirytowana Waszymi wątpliwościami. Dlatego zachęcam do zadawania mi pytań w komentarzach lub na facebooku (Ola Kunkowska-Kowalska), a ja będę odpowiadać Wam w kolejnych wpisach. Bo nie ma nic ukrytego, co nie miało być ujawnione, ani nic tajemnego, co by nie miało wyjść na jaw.

po co Jemu Kościół?

,,Bo gdzie dwóch lub trzech zebranych w Imię Moje, tam jestem pośród nich''
Mateusza 18,20

Czy zauważyliście, że samotność była pierwszą rzeczą, jaką Biblijny Bóg nazwał złem (I Mż 2,18)?  ,,Kościół'' to liczba mnoga od słowa ,,Chrześcijanin''. Gdy jest nas- osób wierzących więcej niż jedna, razem jesteśmy Kościołem.  Jezus odkupił swój Kościół i modlił się o Jego jedność (Jana 17,11). 

Kiedyś myślałam, że tym, co łączy ludzi w Kościół jest wspólne uczestnictwo w niedzielnych nabożeństwach. Być może było tak dlatego, bo w denominacji do jakiej należałam, nie znaliśmy w Kościele nawet swoich imion i nie rozmawialiśmy ze sobą. Dzisiaj uważam, że to, co nas  łączy to jest coś o wiele większego niż tylko niedzielne milcząco-śpiewające spotkania. Nie tylko dlatego, bo znam imiona znacznej większości ludzi w swoim Kościele, piję z nimi kawę, modlę się z nimi na głos i nie są dla mnie anonimowi. Wzrosła moja wiara i poczułam, że z osobami, które poznaję na kawie po niedzielnych nabożeństwach zawsze mamy wspólne tematy do rozmów, podobne przemyślenia i w wielu dziedzinach nawet podobne przeżycia. Najbardziej poruszające są jednak dla nas wspólne priorytety. To jest to, czym możemy się nawzajem motywować.Duch Święty jest ten sam i mimo, że prowadzi nas nieraz innymi drogami, można rozpoznać zawsze w Jego prowadzeniu pewien specyficzny charakter. To dzięki temu, że  mamy podobne marzenia i wierzymy w to samo.



Wierzymy w Boga i w to, że jest dobry
,,Bóg jest światłością i nie ma w Nim żadnej ciemności''
1 Jana 1,5


Przyznaliśmy się do swojej grzeszności
,,gdyż wszyscy zgrzeszyli i brak im chwały Bożej''
Rzymian 3,23

Kościół został odkupiony za darmo przez Jezusa
,,Bóg tak umiłował świat, że Syna swego jednorodzonego dał, aby każdy kto w Niego wierzy miał życie wieczne''
Jana 3,16
 
 Nie dlatego, bo zasłużyliśmy, ale dlatego bo uwierzyliśmy w ofiarę na Krzyżu i pokutowaliśmy ze swoich grzechów. Bóg dał nam niezasłużony prezent. Oznacza to, że dzięki temu, że wierzymy w Jezusa, już dzisiaj możemy być pewni swojej wieczności w Niebie.
  „Albowiem łaską zbawieni jesteście przez wiarę, i to nie z was: Boży to dar, nie z uczynków, aby się kto nie chlubił.”
Efezjan 2,8-9 


 Odpowiadając na postawione pytanie, nie mam pewności po co Jezus połączył nas w jedno, ale wiem, dlaczego bycie w jedności z resztą Kościoła jest dobre dla mnie i widzę dlaczego jest dobre, dla innych. Myślę, że być może Jezus połączył nas w jedną rodzinę właśnie dla nas. Nie każdy czuje więzi rodzinne i nie każdy się utożsamia ze swoimi krewnymi, ale myślę, że w głębi serca każdy chowa potrzebę bycia jej częścią. 

wtorek, 18 kwietnia 2017

seria NIEZRĘCZNE PYTANIA: ,,czy nie wiesz o tym, że wszyscy się z ciebie śmieją, jak mówisz o Bogu?''


,,Nie ma bowiem nic ukrytego, co by nie miało być ujawnione, ani nic tajemnego, co by nie miało być poznane i nie miało wyjść na jaw''
Ewangelia Łukasza 8,17

Seria NIEZRĘCZNE PYTANIA to miejsce, gdzie można zadawać mi wszelkiego rodzaju pytania o Boga, a ja będę odpowiadać według swojej wiary i doświadczenia. Obiecuję przy tym, nie czuć się urażona, ani poirytowana Waszymi wątpliwościami. Dlatego zachęcam do zadawania mi pytań w komentarzach lub na facebooku (Ola Kunkowska-Kowalska), a ja będę odpowiadać Wam w kolejnych wpisach. Bo nie ma nic ukrytego, co nie miało być ujawnione, ani nic tajemnego, co by nie miało wyjść na jaw.

Czy nie wiesz o tym, że wszyscy się z ciebie śmieją, jak mówisz o Bogu?

,,A niektórzy faryzeusze z tłumu mówili do Niego: Nauczycielu, zgrom uczniów swoich. I On odpowiadając rzekł: Jeżeli ci będą milczeć, kamienie krzyczeć będą''
Łukasza 19,39-40

 tak, wiem o tym. Wiedziałam o tym nawet zanim zaczęłam mówić. Dlatego nie przeszkadza mi, że ktoś kpi z mojego fanatyzmu. Z resztą, ja kiedyś też wiele razy kpiłam z innych i śmiałam się z kogoś za jego plecami, więc nie powinnam być o to na nikogo zła. Za to będzie mi bardzo przykro, gdy nie zobaczę tych osób w Niebie i ktoś mnie wtedy zapyta, dlaczego nie próbowałam im powiedzieć o możliwości ratunku od piekła. Dlaczego ich nie ostrzegłam przed przyszłym gniewem Bożym. Dlaczego nie zaprowadziłam ich w bezpieczne miejsce, pod krzyż- tam gdzie kiedyś ktoś inny zaprowadził mnie. Wtedy będzie mi o wiele bardziej przykro, niż teraz, gdy ktoś tam się śmieje. 

 Oczywiście jestem ostrożna, żeby osoby, które się śmieją, śmiały się z mojej gorliwości, a nie z dziwaczności. Żeby jedyne, co mają mi do zarzucenia to było to, jak mocno wierzę w Boga i z jak wielką odwagą o Nim wszystkim mówię. Nie to, że mówię coś niedorzecznego, albo zachowuję się w kretyński sposób ośmieszający moją wiarę (,,buzię widzę w tym tęczu!'').  Dlatego zawsze gdy się śmieją, zastanawiam się tylko, czy śmieją się z tego, że z odwagą głoszę Słowo Boże, czy z tego, że robię to w idiotyczny sposób. Chcę głosić Jezusa, a nie Go ośmieszać. 


,,Gdyż wszyscy zgrzeszyli i brak im chwały Bożej. I są usprawiedliwieni darmo, z łaski Jego, przez odkupienie w Jezusie Chrystusie''
Rzymian 3,23-24

 Dlatego tak bardzo chcę powiedzieć wszystkim, że są grzesznikami. My jesteśmy. Wszyscy są. A Bóg nie jest i dlatego od zawsze mieliśmy problem. Bo gdyby to tak zostawić, to wszyscy trafilibyśmy do piekła (i to słusznie!).  Ale Jezus tego tak nie zostawił. On, jako Bóg, stał się człowiekiem i był jedynym człowiekiem, który nigdy ani razu, w najmniejszej rzeczy nie zgrzeszył. Jako jedyny, któremu nie należała się kara, poniósł karę. Karę za nas. I dlatego my już nie musimy ponosić kary za swoje grzechy, jeżeli tylko uwierzymy w Jego ofiarę i pokutujemy. Jeżeli nie uwierzymy i nie pokutujemy, to wracamy do punktu wyjścia i w dalszym ciągu zasługujemy na karę, którą kiedyś poniesiemy.  

 To jest bardzo ważne przesłanie, bo wiara w ofiarę na krzyżu i powierzenie swojego życia Bogu, daje gwarancję życia w Niebie. Możesz chodzić po ziemi, wciąż żyć i być naprawdę pewnym, że po śmierci trafisz do Nieba! Ja jestem. 


,,Lecz Pocieszyciel, Duch Święty, którego Ojciec pośle w imieniu Moim, nauczy Was wszystkiego i przypomni Wam wszystko, co Wam przykazałem''
Jana 14,26

 To jest bardzo odciążające. Ale jest jeszcze coś więcej. Już tu, za życia wiara w Boga wiele daje. Jeżeli przestrzegasz Jego zasad, na początku robisz to z obowiązku i sam tego nie rozumiesz, ale z czasem zauważasz, że one naprawdę mają sens! Dzięki temu, że nie zrobiłeś czegoś fajnego, co normalnie byś zrobił, wyszedłeś z jakiejś sytuacji sucho i nie poniosłeś konsekwencji, jakie inni ponieśli. Dzięki temu, że zrobiłeś kilka rzeczy, których On od Ciebie wymagał (trochę bez przekonania, bo sam zrobiłbyś to inaczej), udaje Ci się osiągnąć rzeczy, których własnymi sposobami byś nie osiągnął. Pamiętaj, Bóg zna przeszłość, teraźniejszość i przyszłość i jest mądrzejszy niż wszystkie komputery świata. Wspaniale jest być posłusznym takiemu Bogu, bo wychodzisz wtedy na dużo mądrzejszą osobę, niż faktycznie jesteś. 

 Gdy modlisz się własnymi słowami i czytasz Biblię, na początku masz wrażenie, że to jest monolog wysyłany do Boga. Ale gdy robisz to wytrwale, w pewnym momencie zaczynasz słyszeć cichy, kochany głos w swojej głowie i wiesz doskonale do kogo należy. Ten głos dodaje Ci otuchy w trudnych momentach. Przypomina o rzeczach, które postanowiłeś, gdy jesteś o włos od tego, by z nich zrezygnować. Czasem daje rady, których nie rozumiesz, ale gdy się do nich zastosujesz, widzisz że są zadziwiająco, nieprawdopodobnie mądre. Możesz zadawać Mu pytania. Gdy do Niego mówisz, On słucha. Jak Go poznasz, pokochasz Go. Ja to nazywam relacją z Bogiem i to sprawia, że z czasem stajesz się zdeterminowany do tego, żeby dla Boga zrobić wszystko. Wtedy zależy Ci na tym, żeby On Cię akceptował i dobrze o Tobie myślał, a co pomyślą inni ludzie, schodzi jakby na dalszy plan.  

 Tym razem nie wklejam tej modlitwy na końcu, co zwykle. Dzisiaj chcę zakończyć tak: jeżeli moje słowa Cię poruszyły i chcesz zacząć z Bogiem nowe życie, napisz do mnie, a ja Cię pokieruję dalej! facebook: Ola Kunkowska-Kowalska lub funpage niebianina. email: aleksandrakunkowska@gmail.com.  

poniedziałek, 20 marca 2017

moja rada: miej dosyć życia i skończ ze sobą!



 To nie jest żaden żart, jestem poważna. Sama pewnego dnia zrozumiałam, że mam dosyć życia i powinnam umrzeć. Chciałam umrzeć, bo zakochałam się w Kimś do szaleństwa. Byłam pewna, że gdy On się dowie, że ja chcę umrzeć dla Niego, to nie przyjmie tego obojętnie. Że gdy tylko się dowie, to będzie wzruszony i powie, że tak naprawdę to zawsze mnie kochał. Że zrozumie jak bardzo Go kocham i już zawsze będziemy razem szczęśliwi. Byłam pełna nadziei i szalona z miłości. Chciałam, żeby ciągle był przy mnie, blisko i cały czas czuć Jego miłość. Moje serce biło mocniej na sam dźwięk Jego imienia.... zawsze gdy tylko słyszałam, jak ktoś wymawia ,,Jezus''.

,,Bo kto chce zachować swoje życie, straci je, a kto straci swoje życie z mojego powodu ten je zachowa''
Łukasza 9, 24

 Tylko On mógłby mnie poprosić o coś takiego. Bo tak właśnie było. Najukochańszy był zazdrosny o moją miłość do ludzi i do rzeczy materialnych. Więc sam mnie poprosił ,,strać życie z mojego powodu''. Czy można umrzeć z powodu odwzajemnionej miłości, tylko dlatego bo ktoś o to poprosił? Jak wiele romantycznych filmów powstało, tak chyba żaden nie miał takiego scenariusza. Miałam się zabić, bo mój ukochany tak chce!

 Żeby lepiej opowiedzieć i zrozumieć tę historię, opowiem ją- jak to było od początku.





,,Gdyż wszyscy zgrzeszyli i brak im chwały Bożej''
Rzymian 3,23

 Nie ma ludzi bezgrzesznych. A grzech nigdy nie pozostaje bez kary, bo Bóg jest sprawiedliwy. Grzech oddzielił nas od Boga i właśnie dlatego żyjemy na świecie, gdzie są choroby, wojny, śmierć i tyle zła, że niektórym ciężko uwierzyć nawet w istnienie Boga.

,,Zapłatą za grzech jest śmierć, lecz darem łaski Bożej jest żywot wieczny w Chrystusie Jezusie, Panu naszym''
Rzymian 6,23

 Bóg zapowiedział, że karą za grzech jest śmierć i to jeszcze zanim pierwszy człowiek pierwszy raz zgrzeszył. Gdyby się z tego wycofał, to byłby złym Ojcem i jeszcze gorszym wychowawcą. Ale wcale nie chciał nas zabijać, bo Bóg jest miłością. Dlatego odesłał nas gdzieś daleko i zamiast nas zabić kazał nam zabijać kozły i baranki, żeby zapłatą za nasz grzech była ich śmierć. Dostaliśmy też całą listę szczegółowych nakazów co robić, żeby na przyszłość maksymalnie ograniczyć grzeszenie. Musieliśmy starać się żyć dobrze. Jak jednak się nam zdarzyło zrobić coś niewłaściwego, to zabijaliśmy kozły i baranki. Na wszelki wypadek też robiliśmy to z zasady regularnie co jakiś czas. Jednak kompletnie nam to nie szło. Ludzie nie potrafili się nawet starać żyć dobrze. A te zasady, które miały być łagodne, dla nas okazały się stanowczo zbyt trudne. To była duża łaska, że Bóg dał nam jeszcze taką szansę, ale i tak dla nas to był zbyt wysoki poziom trudności.

  ,,Bóg tak umiłował świat, że Syna Swego jednorodzonego dał, aby każdy kto w Niego wierzy nie umarł, lecz miał życie wieczne''
Jana 3,16

 Skoro baranki i kozły to było za mało, a my nie umieliśmy przestrzegać żadnych praw, to co można było zrobić? Można było posłać na ofiarę człowieka, ale musiał to być bezgrzeszny człowiek. Grzesznik musiałby umrzeć za swoje własne grzechy, a nie odkupiłby cudzych, więc nie miałoby to sensu. Na dodatek to musiał być ktoś, kto nigdy nie zgrzeszył, a przecież wszyscy ludzie zgrzeszyli.  Czyli nie było innego wyboru, żeby Bóg stał się człowiekiem, żeby nigdy nie zgrzeszył i umarł za nas, stając się dla nas jakby takim barankiem. Czy to nie poruszające? Czy Bogu nie powinno się nie chcieć, tylko dla nas, stawać się człowiekiem i umierać? A jednak to zrobił, Urodził się w zwyczajnej, ludzkiej rodzinie i nadano Mu, na tamten czas całkiem zwyczajne, imię Jezus. Nie wybrał rodziny królewskiej, ani szczególnie zamożnej, co więcej, w Jego rodowodzie pojawiła się lista okropnych grzeszników i prostytutek, których grzeszne życie znamy już z kart Starego Testamentu. Bóg nie zostawił też sobie boskich atrybutów, ani nie zawahał się przed przyjęciem w stu procentach ludzkiego ciała, które męczy się, poci, czuje głód, a nawet jest kuszone do grzechu. Jedyne, co wyróżniało Jego naturę było to, że nigdy nie zgrzeszył. Był jedynym, który dał radę ani razy nie mieć chwili słabości i dać się ponieść diabłu. A na koniec jako jedyna osoba, która nie musiałaby ponosić kary za swoje grzechy i umierać, umarł. Za nasze grzechy. O tej samej godzinie, gdy składano w ofierze baranki, nieświadomie zaistniałego ,,zbiegu okoliczności'' zabito też Jezusa. On poniósł naszą karę, a my możemy wziąć Jego nagrodę. Na dowód dokonania zamiany, Jezus zmartwychwstał trzeciego dnia po Swojej śmierci. Każdy, kto w to uwierzy, będzie potraktowany jak przestępca, który poniósł już karę (bo poniósł ją już za niego Jezus), czyli zostanie uniewinniony z każdego grzechu, jaki w życiu popełnił!


,,Także i wy rozumiejcie, że umarliście dla grzechu, żyjecie zaś dla Boga w Chrystusie Jezusie''
Rzymian 6,11 (Biblia Tysiąclecia)

 To teraz słowo o tym, dlaczego to Ty masz umrzeć.
 To, co nas oddzieliło od Boga i spowodowało, że istnieją choroby i całe zło na świecie, to grzech. Grzech wynika z tego, że kochamy ten zepsuty świat, który widzimy. Kochamy pieniądze, kochamy prestiż, kochamy nieprawy seks, używki, płytką rozrywkę, kochamy to, jak inni ludzie nas uważają za fajnych ziomali. Dlatego właśnie nie potrafisz oderwać się od grzechu, dlatego ciągle upadasz. Tylko, że to tylko złudzenie szczęścia, które spowoduje, że będziesz cierpiał. Bo każdy prezent od diabła to pułapka, czasem tylko jest dobrze zakamuflowana i dlatego dajesz się na to nabrać. Że to nic złego, że to Cię nie skrzywdzi, że będzie fajnie. A potem masz problemy i sam nie rozumiesz z czego wynikają, albo to Boga obwiniasz za konsekwencje swojego grzechu.  

 Nieboszczykom nie zależy już na pieniądzach, na imprezach, na prestiżu, ani na niczym z tych rzeczy. To już kompletnie nie robi im różnicy, choćby nie wiem jak mocno kochali to za życia. Dlatego jeżeli chcesz być uczniem Jezusa, stań się takim nieboszczykiem już teraz. Zostaw to wszystko i powiedz sobie, że choćbyś stracił wszystko, na czym Ci zależało, będzie warto. A gwarantuję Ci że będzie. I przestań już na to patrzeć trzęsąc się o to, co się z tym stanie i czy Bóg Ci to zabierze, czy nie. Postanów, że jesteś trupem i to nie ma już znaczenia!

Możesz pojednać się z Bogiem na przykład w takiej modlitwie:

Boże, dziękuję że umarłeś na krzyżu za moje grzechy i zmartwychwstałeś dla mojego zbawienia. Przepraszam za moje grzechy i całe moje złe życie, jakie prowadziłem. Proszę, naucz mnie żyć lepiej i przebacz mi. Daj mi poznać Cię osobiście. Amen.


 Jeżeli wziąłeś sobie do serca ten wpis i modliłeś się podobnymi słowami, to proszę- skontaktuj się ze mną, na przykład mailowo (aleksandrakunkowska@gmail.com), albo przez facebooka:  https://www.facebook.com/niebianinblogspotcom/

czwartek, 9 marca 2017

seria NIEZRĘCZNE PYTANIA:,,czy to trzeba się nawrócić? Nie można być od zawsze wierzącym?''

,,Nie ma bowiem nic ukrytego, co by nie miało być ujawnione, ani nic tajemnego, co by nie miało być poznane i nie miało wyjść na jaw''
Ewangelia Łukasza 8,17

  Seria NIEZRĘCZNE PYTANIA to miejsce, gdzie żadne pytania o Boga nie są niewłaściwe. Miejsce, gdzie możecie pytać mnie, jako osobę wierzącą, o co tylko chcecie, a ja postaram się obronić przed Wami z tego, w co wierzę. Jeżeli Wasze pytania będą dla mnie zbyt trudne, najwyżej spytam kogoś mądrzejszego od siebie, z teologicznym wykształceniem, lub zwrócę się z tym bezpośrednio do Boga w modlitwie i być może da mi dla Ciebie odpowiedź. Nie bój się wysłać mi swoich pytań, na przykład przez stronę NIEBIANINA na facebooku (klik) lub przez mój adres email: aleksandrakunkowska@gmail.com. Jeżeli chcesz napisać na facebooku bezpośrednio do mnie, znajdziesz mnie pod nazwiskiem Aleksandra Kunkowska-Kowalska.   


 czy to trzeba się nawrócić? Nie można być od zawsze wierzącym?

 ,,Odpowiadając Jezus, rzekł mu: Zaprawdę, zaprawdę, powiadam ci, jeśli się kto nie narodzi na nowo, nie może ujrzeć Królestwa Bożego''
Ewangelia Jana 3,3

,,I rzekł: Zaprawdę powiadam wam, jeśli się nie nawrócicie i nie staniecie się jak dzieci, nie wejdziecie do Królestwa Niebios''
Ewangelia Mateusza 18,3

 Z mojej wiedzy i doświadczenia wynika, że dzieci do pewnego wieku zawsze mają taki sam światopogląd jak ich rodzice. Do pewnego momentu dzieci Katolików są Katolikami. Dzieci Świadków Jehowy są Świadkami Jehowy. Dzieci Muzułmanów są Muzułmanami. Nie dotyczy to tylko religii. Spytaj podczas wyborów prezydenckich, uczniów klas 1-3 podstawówki, na kogo by głosowali gdyby mieli takie prawo, a z dużym prawdopodobieństwem dowiesz się na kogo głosują ich rodzice. Oczywiście, to trwa tylko do pewnego momentu, gdy dziecko samo nie zacznie analizować poglądów swoich rodziców i dopiero wtedy zgodzi się z nimi lub nie. Ale do pewnego wieku, w dzieciństwie, na pewno reprezentowałeś te same poglądy, które mają Twoi rodzice. Chyba, że wychowywał Cię ktoś inny- wtedy możesz stanowić pewien wyjątek, chociaż przypuszczam, że w takiej sytuacji przejąłeś pewnie poglądy innego swojego opiekuna. Czy Bóg byłby sprawiedliwy, gdyby rozliczał nas z tego, w co wierzymy jako dzieci? Dlatego właśnie według Ewangelii Marka 10,14 wszystkie dzieci należą do Bożego Królestwa, niezależnie od tego, w co wierzą. Przecież niesprawiedliwym by było, gdyby Bóg karał dzieci za to, że ich rodzice nie wszczepili w nie wiary. Czy warto w ogóle wspominać o poglądach, jakie mieliśmy w wieku przedszkolnym i przywiązywać do tego wagę, skoro to nie my zdecydowaliśmy o tym, w co wierzyliśmy w wieku czterech lat? To samo moim zdaniem dotyczy wiary w pewne kwestie tylko dlatego, bo zawsze w to wierzyliśmy. Skoro w wieku czterech lat, to nie my wybraliśmy swoje poglądy, a tylko bezmyślnie przejęliśmy je od kogoś, po co w tym tkwić? Być może te poglądy były prawdą, a co jeżeli nie? Co jeżeli nasi rodzice by wierzyli w coś niedorzecznego? Wtedy też byśmy do pewnego momentu wierzyli w to, co oni jak wszystkie małe dzieci i to by było normalne. Tylko zachowanie tej wiary w dorosłym wieku, dlatego bo ,,ja w to wierzę od zawsze'' byłoby już głupotą.

 Dlatego właśnie nadchodzi taki etap w życiu człowieka (nawet tego, który wychował się w pobożnym, Chrześcijańskim domu!), kiedy świadomie podejmuje się decyzje: dobrze, moi rodzice wierzą w Jezusa i w Jego odkupienie na krzyżu. Wierzą, że są z natury grzesznikami, oddzielonymi od Boga, ale Jezus przyszedł na świat, by ich odkupić na krzyżu i zmartwychwstał dla ich zbawienia. Mają pewność, że dzięki Bożej dobroci, a nie z własnych uczynków trafią do Nieba. I chcą służyć Bogu wszystkim, co robią i mówią. Ale to wiara MOICH RODZICÓW. Ja do pewnego momentu przyjmowałem to bezkrytycznie, bo byłem dzieckiem, dla którego rodzice to najmądrzejsi ludzie świata. Ale teraz jestem dorosły na tyle, by myśleć samodzielnie. I samodzielnie podejmuję decyzję: Czy Ewangelia jest prawdą, czy nie? Czy ja chcę stać się uczniem Jezusa i poddać Mu całe życie, czy wolę iść własną drogą i żyć jak mi się podoba? Znam wielu ludzi, którzy byli w takiej sytuacji i zdecydowali SAMI, że chcą podążać tą samą drogą, co ich pobożni rodzice. Ale znam też pobożnych rodziców, których dzieci w pewnym wieku doszły do wniosku, że ich takie panjezusowe życie nie interesuje. Że wolą korzystać z młodości. I mają do tej decyzji takie samo prawo, jak i dzieci z rodzin niewierzących. Myślę, że to jest jedna z wielu zalet chrztu w wieku świadomym, jaki praktykuje się w Kościołach Protestanckich. To nie rodzice decydują za nas w co wierzymy. To my decydujemy. Nawet jeżeli podejmiemy taką samą decyzję, jak nasi rodzice, podejmiemy ją sami.

,,Syn nie poniesie winy za ojca, ani ojciec nie poniesie kary za winę syna. Sprawiedliwość będzie zaliczana sprawiedliwemu, a bezbożność spadnie na bezbożnego''
Ezechiela 18,20


 Jeżeli SAM, z własnej, nieprzymuszonej woli i niezależnie od tego, w co wierzą Twoi rodzice, chcesz wyznać Jezusa Panem i stać się prawdziwym Chrześcijaninem, to:
- uwierz w Boga i Jego dobroć
- wyznaj przed Nim swoją grzeszność, przyznaj się że według Bożego Prawa nie zasługujesz na nic i nic Ci się nie należy. Chyba że kara za grzechy.
- pokutuj ze swoich grzechów i zdecyduj, że gdy będziesz miał możliwość z nich zrezygnować, to z chęcią zakończysz złe życie, jakie wiodłeś
- uwierz w to, że Jezus zmarł za Ciebie na krzyżu i dzięki temu jesteś czysty. Uwierz w to, że On uwolnił Cię od każdego grzechu i każdej choroby. Dał Ci też moc, by żyć dobrze, dzięki Jego ponadnaturalnej mocy. Jesteś zbawiony i możesz już mieć pewność, że po śmierci od razu trafisz do Nieba.
- Żyj dla Niego, podporządkuj mu każdą sferę swojego życia. Rozmawiaj z Bogiem na głos, własnymi słowami. Czytaj Biblię. Znajdź grupę ludzi wierzących, z którymi będziesz mógł utrzymywać kontakt i wzajemnie się napędzać. Najlepiej napisz do mnie na facebooku  (klik).

,,tak więc, jeśli ktoś jest w Chrystusie, nowym jest stworzeniem; stare przeminęło, oto wszystko stało się nowe'' 
2 Koryntian 5,17 


wtorek, 7 marca 2017

5 powodów, dlaczego warto zostać przyjacielem Boga

1. Ponieważ życie z Bogiem nabiera sensu i nie robi się nudne, ale właśnie od nawrócenia zaczyna się robić ciekawe. 

 A piszę o tym, ponieważ sama przed nawróceniem bałam się, że moje życie jako Chrześcijanki stałoby się nudne. Bo jak to możliwe, żeby taka szalona, spontaniczna osoba jak ja, nie zanudziła się na śmierć, gdy nie wolno jej będzie normalnie korzystać z młodości, a największą z dozwolonych rozrywek będzie czytanie Biblii przy filiżance herbatki?

 Gdyby istniał telefon zaginający czasoprzestrzeń i mogła zadzwonić do siebie sprzed trzech i pół roku, to powiedziałabym sobie, że nie ma czego się bać, bo życie z Bogiem jest dziesięć razy ciekawsze, pełne przygód i niesamowitych zwrotów akcji. Bóg mi dał temperament nieustannego poszukiwacza przygód i nie zrobił tego po to, bym się zanudziła. Wcześniej nie miałam tak na prawdę pojęcia, że Bóg jest dobry i że On naprawdę mnie zna. Wie doskonale, że nie lubię jak jest nudno i że mam potrzebę odkrywania, zdobywania nowych rzeczy. Nie chcę być źle zrozumiana. Bóg nie spełnia każdej mojej zachcianki i nie daje mi wszystkiego, co tylko zechcę. To ja służę Jemu, a nie On mnie. Jednak muszę przyznać, że pod kątem nudnego Chrześcijańskiego życia, jakiego się bałam... nie mam na co narzekać. Życie z Bogiem okazało się bardziej pełne przygód, niż moje życie gdy nie miałam praktycznie żadnych granic moralnych. Bóg jest dobry.

2. Ponieważ bezwiedne odklepywanie modlitw i chodzenie na uroczystości kościelne z obowiązku nie ma sensu... poza tym, duchowo i tak nic Ci to nie da. 

  Wielu próbuje zjednać sobie Boga, dodając Go do swojego codziennego życia, ale Jezus nie przyzna się do takich osób i skończą one tak samo jak niewierzący. O własnych wysiłkach nigdy nie będziemy dobrzy i też nigdy nie zjednamy sobie Bożej przychylności. Dlatego prawdziwe nawrócenie to oddanie, a nie dodanie. Nie da się dodać Jezusa do reszty swojego życia, bo wtedy będziemy tylko oszukiwać samych siebie. Żeby się nawrócić, trzeba oddać całkowicie swoje życie Jezusowi.A to można zrobić tylko w jeden sposób... ale do tego wrócę przy powodzie trzecim.

3. Ponieważ Ktoś już zapłacił za to ogromną cenę i zrobił to specjalnie dla Ciebie.

 Pierwsza księga Biblii mówi, że kiedyś Bóg był bardzo blisko ludzi. Był obecny fizycznie, dostępny tuż obok. Można było Go zobaczyć, albo porozmawiać z Nim. Jednak wtedy człowiek jeszcze był bezgrzeszny. Kiedy wkradł się grzech, to oddzielił nas od Boga tak bardzo, że nie wolno nam było nawet na Niego patrzeć. Człowiek został odłączony od Stwórcy, co nie wróżyło nam nic dobrego. Od kiedy nasi praojcowie zostali odłączeni od Najwyższego, wielokrotnie podejmowali próby walki z grzechem, który nas odłączył i chociażby nawet tylko cząstkowego powrotu do relacji z Bogiem. Jednak wszystkie próby świętego życia, długo były skazane na niepowodzenie. Bo wiecie jak to jest? Można sobie postanawiać, że będzie się żyło świętym życiem od teraz, ale nie minie kilka minut i... znowu coś. I Bóg widział, że nie potrafimy pokonać grzechu. Ktoś musiał nam pomóc i rozprawić się z grzechem raz na zawsze. No i z miłości zdecydował się Sam urodzić się jako człowiek. Nie jako ziemski król, który żyłby w przepychu i przed którym by się kłaniano. Urodził się jako zwykły człowiek, Jezus. Bóg w ten sposób się uniżył. Przyszedł na świat i rozmawiał jak równy z równym z ludźmi, których Sam stworzył. Stał się jak my we wszystkim z wyjątkiem grzechu. Tak samo był nawet kuszony, by zgrzeszyć, lecz dał radę i jako jedyny nie zgrzeszył ani razu. Jako jedyna na świecie niewinna Osoba, mógł stać się naszym reprezentantem i ponieść naszą karę, by nas odkupić. On przyjął naszą karę, my możemy przyjąć Jego świętość. Na dowód dokonanej transakcji, zmartwychwstał trzeciego dnia po swojej śmierci i wstąpił do Nieba. Każdy, kto uwierzy że Jezus jest Panem i będzie pokutował ze swoich grzechów, może stać się świętym, a to oznacza powrót do relacji z Bogiem oraz pewność wieczności w Niebie.

4. Ponieważ Bóg i tak wie, że nie dasz rady się zmienić sam o własnych siłach. Więc wystarczy tylko, że uwierzysz i pozwolisz Bogu działać w swoim życiu, a On już poprowadzi Cię dalej.

 To była kolejna rzecz, która dawniej mnie zatrzymywała. Wydawało mi się, że nie dam rady żyć według Bożych standardów. Gdy uwierzyłam w Jezusa, wciąż myślałam, że muszę się starać jak tylko mogę i że na tym to polega. W rezultacie wszystko, czego starałam się nie robić nigdy więcej... zaczęłam robić trzy razy częściej niż wcześniej. Gdy doszłam do momentu, gdy się poddałam i powiedziałam sobie, że nie dam rady. Że mam zbyt słabą siłę woli, że nie potrafię wytrwać przy jakichkolwiek postanowieniach, a co dopiero tak ostrych i że ogólnie nie potrafię i nie dam rady być dobra- przyszedł Bóg i powiedział ,,to Ja ci pomogę''. I jak On zaingerował, to dalej szło jak po maśle. Teraz mogę Ci powiedzieć: nie przejmuj się. Jeżeli masz słomiany zapał- nie martw się, ja też miałam. To będzie pierwsza rzecz do której Twój zapał nie zgaśnie. Jeżeli masz słabą siłę woli i chwiejny charakter- nie bój się, Bóg zmieni Twój charakter. Jeżeli jesteś ograniczony przez swoje uzależnienia i powracające problemy, które od zawsze próbowałeś pożegnać, ale wracają jak bumerang- nie martw się, bo kiedy to Bóg Ci je zabierze to naprawdę już nie powrócą. Tylko proszę... nie próbuj tego wszystkiego sam, bo się nie uda. Nie postanawiaj poprawy jak drugoklasista po pierwszej spowiedzi, bo to nigdy nie wychodzi. Jeżeli Bóg Ci nie pomoże, to możesz się pocałować w nos.


5. Ponieważ w Niebie będzie fajnie. I ucieszę się na wiadomość, że zmierzasz tam razem ze mną.

Tak! To jest naprawdę takie proste. Jeżeli uwierzyłeś, pokutowałeś z grzechów i chcesz być posłuszny Bogu, to możesz już mieć pewność wieczności w Niebie. To się nazywa zbawienie. Mówią, że zbawienie to łaska i że jest za darmo, ale ja Ci powiem, że zbawienie to najdroższa rzecz na świecie. Kosztowała Jezusa wszystko, co miał. Ale On to zrobił dla Ciebie. Więc dla Ciebie jest już za darmo, skoro rachunek został już zapłacony, przez Niego. Ciesz się, bo nie dałbyś rady zapłacić tej ceny sam za siebie. Bóg jest dobry.

wtorek, 24 stycznia 2017

mój dzisiejszy list do mnie samej sprzed 4 lat

Cześć Olu z roku 2012,


 zdaję sobie sprawę, że nie przeczytasz mojego listu i nawet nie zdajesz sobie sprawy, że ktoś do Ciebie napisał. Nie wspominając już o tym, że nawet nie wpadłaś na pomysł, że to Ty sama możesz kiedyś próbować w ten sposób zagiąć czasoprzestrzeń. Żałuję, że ten list nie trafi w Twoje ręce, ponieważ zrobiłby dużo bardzo przydatnych rzeczy i oszczędziłby Ci wielu porażek, nerwów, łez i straconego czasu. Jednak dobrze, że mogę go do Ciebie napisać chociażby tylko dla siebie teraz, bym mogła na te minione już dla mnie pięć lat, spojrzeć z innej perspektywy. Bym mogła z lotu ptaka zobaczyć, ile rzeczy się wydarzyło, ile rzeczy się nauczyłam. A przy okazji, żebym mogła tym ubogacić innych, którzy są w tym samym miejscu, co Ty w tym momencie.
 Przez następne pięć lat Twojego życia wiele się wydarzy. W momencie, w którym piszę do Ciebie ten list, mieszkam 300 km dalej, w mieście, do którego jeszcze nie planujesz się przeprowadzić i nigdy tam nie byłaś. Kończę studia, których nigdy nie planowałaś studiować. Nawet nie brałaś pod uwagę takiej branży. I mało tego. Pewnie byłabyś zaskoczona, ale przygotowujemy się z narzeczonym do ślubu! Naprawdę. Wiem, że na ten moment nie bierzesz pod uwagę, że kiedykolwiek mogłoby to się stać, ale to się stanie. Jednak to nie są wcale największe zmiany, jakie zaszły. Wiesz co, najbardziej diametralną zmianą będzie dzień, kiedy uwierzysz w Jezusa i postanowisz oddać Mu całe swoje życie. To przyniesie przełom dosłownie do wszystkiego i staniesz się inną osobą.
 No właśnie. Nikt tak dobrze jak ja nie ma pojęcia ile wylewasz łez. Jak pesymistycznie, szaro patrzysz na życie. Masz nadzieję na to, że przyszłość będzie inna, że odmieni się jak za dotknięciem magicznej różdżki. Że nagle będzie jak w bajce, że odniesiesz wielki sukces. Ale Twoje marzenia są odrealnione, a dzień dzisiejszy nigdy nie przynosi Ci radości. Nie wiem czego tak kurczowo się trzymasz. Puść to, bo nie warto. Postaw na to, co jest realne i co jest możliwe. A realny jest Pan Jezus i On przyniesie zmianę do Twojego życia. Teraz, jak piszę do Ciebie ten list, żaden z Twoich ówczesnych problemów kompletnie mnie nie dotyczy. Nie stało się to przez terapię u żadnego psychologa, pracę nad sobą, ani nie wygrałam w totolotka. Po prostu, wszystko zmieniło się w dniu, gdy postanowiłam iść za Jezusem.
 Wiem, że masz opory, bo czujesz się inna niż wierzący ludzie, których znasz. Patrzysz na nich i myślisz sobie, że gdyby wiedzieli jak bardzo grzeszysz, to by spalili Cię na stosie. Chcę Ci powiedzieć, że to nie jest prawda. Nikt by Cię nie ukamienował. Jeszcze teraz tego nie wiesz, ale ci ludzie też mają podobną przeszłość do Twojej i wcale nie są mniejszymi grzesznikami. Biblia mówi, że wszyscy zgrzeszyli i brak im chwały Bożej. Jedyną Osobą przy której mogłabyś faktycznie czuć się niezręcznie jest Jezus, bo tylko On ani razu nie dopuścił się grzechu i jest czysty przed Ojcem. Ale ten sam Jezus zmarł za Ciebie i Twoje grzechy. Tak, za Ciebie! I gdybyś była jedynym człowiekiem na Ziemi, też by umarł. Dzięki temu, że zmartwychwstał Ty możesz mieć w Nim nowe życie i zacząć wszystko od początku. Możesz teraz, tu na Ziemi być pewna, że po śmierci trafisz nie gdzie indziej, jak do Nieba. Wiesz sama jak bardzo potrzebujesz w życiu drugiej szansy. Jak marzysz o tym, by zacząć wszystko od nowa, mieć czystą kartę. No i naprawdę ją możesz mieć. Tylko uwierz i porozmawiaj z Bogiem, podziękuj za to, co zrobił. Przeproś za swoje grzechy. Poproś, żeby przyszedł do Twojego życia i poprowadził Cię dalej. Nie miej oporów mówić na głos do Boga, gdy jesteś sama w pokoju. Bóg słyszy, a Ty budujesz swoją wiarę. Nie będziesz żałować tego kroku, a tkwiąc w tym, w czym tkwisz marnujesz tylko czas. Pewnego dnia doświadczysz jak bardzo realny jest Bóg. Jak dobrze słyszalny potrafi być Jego głos. Jak blisko potrafi być człowieka, który Go szuka dniem i nocą i który chce się Jemu podobać.
 Czytaj Nowy Testament. Wiem, że się upierasz, żeby zacząć czytać Biblię od Starego, ale nie ma co. I tak nie zrozumiesz jeszcze Starego Testamentu tak, jak trzeba. Jak dobrze poznasz Nowy Testament, wtedy wróć do Starego.
 Nie bój się, że idąc w stu procentach za Jezusem będziesz żałować czegokolwiek. Nie będziesz żałować nawet przez chwilę. Nie stracisz zupełnie nic. A zastanawiając się, stracisz niepotrzebnie trochę czasu. Nie wspominam dobrze tego okresu, w którym właśnie teraz jesteś. I nie wspominam go dobrze, bo nie było wtedy Pana w moim życiu. Dlatego było beznadziejnie. A tak się boisz teraz to wszystko zostawić. Z perspektywy trzech i pół roku z Bogiem, zapewniam Cię, że nie ma czego. A dopóki nie uwierzysz w Boga, będziesz wylewać coraz więcej łez i będzie tylko coraz gorzej. Nie masz nadziei, że kiedykolwiek będzie lepiej. A nawet, jak będzie, to wszystko będzie tylko puste i nie przyniesie Ci radości. Wierz mi lub nie, ale najszczęśliwsze momenty Twojego życia to będą te spędzone z Bogiem.

 Pozdrawiam Cię,
Ola z roku 2017

wtorek, 17 stycznia 2017

seria NIEZRĘCZNE PYTANIA: ,,Kościół Protestancki? A o co w tym chodzi?''

,,Nie ma bowiem nic ukrytego, co by nie miało być ujawnione, ani nic tajemnego, co by nie miało być poznane i nie miało wyjść na jaw''
Ewangelia Łukasza 8,17

 Seria ,,niezręczne pytania'' to miejsce, w którym odpowiadam Wam na wątpliwości dotyczące wiary i Boga. W dalszym ciągu można zadawać mi pytania przez facebooka, mailowo, lub w komentarzach a ja będę na nie odpowiadać we wpisach. Zachęcam do kontaktu ze mną na facebookowym funpage'u: niebianin.blogspot.com lub przez adres email: aleksandrakunkowska@gmail.com

 Bardzo często ludzie zadają mi pytanie ,,a czym się różnią Katolicy od Protestantów?''. Nie poruszyłam tej kwestii na niebianinie do tej pory, ponieważ nie chcę tracić czasu na rzeczy podoboczne, a nie do końca wiedziałam jak to ugryźć, by przekazać coś nieco głębszego, niż tylko teologię takiej, czy innej denominacji. 

 Jednak teraz już wiem, w jaki sposób na to odpowiedzieć. Jest coś takiego jak Pięć zasad protestantyzmu, które powstały podczas reformacji i są podstawą protestantyzmu do dzisiaj. Uważam, że niosą za sobą piękne i głębokie przesłanie, dlatego nie mam już tamtych oporów związanych z poruszaniem ,,rzeczy pobocznych''.


Sola scriptura (tylko Pismo)

,,A przeto i my dziękujemy Bogu nieustannie, że przyjęliście Słowo Boże, które od nas słyszeliście nie jako słowo ludzkie, ale, jak jest prawdziwie, jako Słowo Boże, które też w was wierzących skutecznie trwa.
1 Tesaloniczan 2,13

  Wierzymy tylko w to, co jest w Biblii. Nie ufamy bezgranicznie żadnemu człowiekowi, ani tradycji swojego Kościoła. Staramy się bezgranicznie wierzyć tylko w to, co jest zapisane na kartach Pisma Świętego i w nic więcej. Tak jak Tomasz Campbell powiedział: ,,tam, gdzie Biblia mówi- my mówimy. Tam, gdzie Biblia milczy- my milczymy''. Wierzymy w każde słowo Pisma Świętego, nawet gdy coś w pierwszej chwili wydaje się brzmieć dziwnie. Wierzmy, że Pismo Święte jest natchnione przez Boga i dlatego staramy się czytać je codziennie.

Sola Fide (tylko wiarą)


,,Albowiem łaską zbawieni jesteście przez wiarę i to nie z was, Boży to dar. Nie z uczynków, aby się kto nie chlubił''
Efezjan 2,8-9 


 Wierzymy, że człowiek jest grzeszny i na skutek grzechu  został oddzielony od Boga. Z powodu grzechu, człowiek nie jest w stanie zrobić już nic, by poprawić swoją sytuację. Niektórzy ludzie, których znam, próbują zrekompensować swoje przewinienia dobrymi rzeczami. Mają nadzieję, że kiedyś okaże się, że tych dobrych uczynków jest więcej, niż tych złych i dzięki temu trafią do Nieba. Boję się o nich, bo na podstawie Bożego Słowa jestem przekonana, że to nie zadziała. Jedynym sposobem, by być zbawionym, jest wierzyć w odkupienie dokonane krwią Jezusa. Poprzez wiarę dostępuje się łaski, czyli czegoś zupełnie niezasłużonego. Poprzez wiarę, jest się zbawionym, czyli ma się zarezerwowany pokój w Niebie- na całą wieczność. 

 Z resztą, jeżeli na zbawienie można by było sobie zasłużyć ,,żyjąc dobrze'' to po co Jezus umierałby na krzyżu?
 

Sola Gratia (tylko łaska) 

„Przecież brata żadnym sposobem nie wykupi człowiek. Ani też nie da Bogu za niego okupu, bo okup za duszę jest zbyt drogi. I nie wystarczy nigdy, by mógł żyć dalej na zawsze i nie oglądał grobu.” 
Psalm 49,8-10

Zbawienie jest niezasłużonym darem od Boga, a nie nagrodą za cokolwiek. Bóg nie stałby się człowiekiem, nie uniżyłby się i nie dałby się zabić tylko po to, żeby kogoś wynagrodzić. On to zrobił z miłości. Bo przed Jezusem nikt nie zasłużył na zbawienie, a po Jezusie nikt na nie nie zasłuży. On umarł na krzyżu po to, by otworzyć ludziom drzwi ratunku. Żebyśmy mogli być zbawieni. Do ofiary na krzyżu nie da się już nic dodać, bo jest w pełni wystarczająca, by odkupić z grzechów Ciebie i mnie. I nic więcej nie potrzebujemy, jak to przyjąć i tylko podziękować, a potem w tym trwać.


Solus Christus (tylko Chrystus)

,,Odpowiedział mu Jezus: Ja jestem droga i prawda, i żywot, nikt nie przychodzi do Ojca, tylko przeze mnie”    
Jana 14,6

 Wierzymy, że tylko Jezus Chrystus jest pośrednikiem między Bogiem i ludźmi i że zbawienie za innym pośrednictwem nie jest możliwe. Jedyną osobą we wszechświecie, której śmierć miała moc odkupić czyjeś grzechy jest Syn Boży. A to dlatego, ponieważ tylko On nigdy nie zgrzeszył. Tylko śmierć Osoby niewinnej mogłaby odkupić winę grzeszników. Ponieważ wszyscy ludzie, jacy chodzili po świecie, kiedyś zgrzeszyli, to Bóg Sam stał się człowiekiem i Sam ani razu nie zgrzeszył. Stał się idealnym Barankiem Ofiarnym i odkupił ludzi. Nie musiał tego robić. Ale zrobił to, bo jest dobry. Namawiam wszystkich do tego, by uwierzyli w to i przyjęli łaskę zbawienia. Wtedy Bóg pozwoli każdemu Siebie poznać osobiście i da człowiekowi pewność, że po śmierci trafi do Nieba. Gdy jest się obmytym krwią Jezusa, nie trzeba bać się o wieczność swojej duszy. Jedyne co mamy później robić, tu- na Ziemi, to rozmawiać z Bogiem i czytać Nowy Testament, uwielbiać Jezusa, wzrastać w świętości i głosić Dobrą Nowinę, by coraz więcej osób mogło być uratowanych od sideł grzechu. Już nie ze strachu przed piekłem, ale z miłości do Boga i z wdzięczności do Niego za ratunek, jaki dokonał się dla nas na krzyżu.

Soli Deo Gloria (Tylko Bogu chwała)

,,Cokolwiek czynicie, z duszy czyńcie jako dla Pana, a nie dla ludzi'' 
Kol 3:23

Oddajemy chwałę tylko Bogu i tylko do Niego się modlimy. Wierzymy, że Jezus Chrystus jest wystarczająco kochający, by wysłuchać naszego błagania z naszych własnych ust, a nie za czyimś pośrednictwem. Bóg jest też wystarczająco wszechmogący, żeby wysłuchać każdego rodzaju próśb i nie potrzebuje mieć setek menadżerów od każdej intencji modlitewnej osobno. Nie widzimy też powodu, dla którego miałby wynagradzać nam kłanianie się do jakiekolwiek przedmiotu, ani do człowieka. 



Inne wpisy serii NIEZRĘCZNE PYTANIA 




 


piątek, 6 stycznia 2017

17 nietypowych faktów o ,,nowej mnie'' na rok 2017


 Całe moje życie zmieniło się po tym, jak uwierzyłam w ofiarę Jezusa na krzyżu i poznałam Go osobiście. Stąd określenie ,,nowa ja''- bo stałam się zupełnie inna. Ludzie, którzy mnie znają, wiedzą, że nie da się ze mną rozmawiać trzydziestu minut, żebym nic nie wspomniała o tym, w Kogo wierzę i co On robi w moim życiu. Dlatego, kiedy mój najlepszy przyjaciel powiedział, że tych faktów powinno być tak naprawdę 2017, to pomyślałam, że w sumie, to dla mnie nie byłoby problemu, by to wszystko napisać. Ale pewnie nikt by tego nie przeczytał więc, pozostańmy przy symbolicznych 17 rzeczach, które dotyczą nowej mnie. Kolejność przypadkowa.

 1.  Jestem wierząca od 3 i pół roku. Wcześniej przez większość życia byłam deistką, czyli wierzyłam, że Bóg stworzył świat, ale w nic nie ingeruje i że jest czymś w rodzaju jakiejś siły w kosmosie, a nie osobą z którą można w ogóle mieć jakąś relację. Później... zwątpiłam, że Bóg w ogóle istnieje. Był taki rok w moim życiu, kiedy Kościół Chrystusowy, do którego aktualnie należę nazywałam sektą i dalej mi wstyd przed znajomymi, którzy to pamiętają.

2. Po dniu, kiedy się nawróciłam do Boga (2 czerwca 2013 roku) zmieniłam się tak, że dosłownie wszyscy byli w szoku, że taka zmiana charakteru jest możliwa. Do tej pory, jak spotykam kogoś, kogo cztery lata nie widziałam, to ludzie myślą, że to nie ja. Podobno nawet inaczej wyglądam, inaczej gestykuluję, inaczej patrzę, nawet brzmienie mojego głosu jest inne. Jak opowiadam osobom poznanym później, kim byłam kiedyś- nie dowierzają. Zmiana tak bije po oczach, że widzą ją dosłownie wszyscy, oprócz... mojej mamy. Ona mówi, że jestem dalej taka sama.

3. Chodziłam do Kościoła Chrystusowego 2 lata, jako ateistka. Tak... wierzyłam, że to sekta, ale ktoś sprawiał, że czasem tam wracałam. Wtedy myślałam, że to moja przyjaciółka, która tam regularnie chodziła, była tym ,,kimś''. Teraz wierzę, że to Bóg. Osoby z Kościoła zawsze się dziwią, jak słyszą, że można przychodzić 2 lata do nas na nabożeństwa i być ateistą. Można. Taki niewierzący praktykujący. Na przekór modzie.

4. Kojarzysz modlitwę, którą cytuję w praktycznie każdym wpisie i polecam ją zmawiać? Coś w stylu: ,,Jezu, wierzę w to, że zmarłeś za moje grzechy i zmartwychwstałeś dla mojego zbawienia i dziękuję Ci za to. Przepraszam za wszystkie moje grzechy. Proszę, przebacz mi i pomóż mi zacząć życie na nowo, razem z Tobą''. To się nazywa modlitwa grzesznika, albo inaczej modlitwa o przyjęcie Jezusa. Zawsze mówię ludziom, żeby ją zmówili, gdy chcą zacząć z Bogiem na nowo i ze cztery razy zdarzyło mi się ją komuś dyktować, by za mną powtarzał. A jednak.... sama nigdy tak się nie modliłam!

 Już wyjaśniam. Ta modlitwa służy temu, by osobie, która tak na prawdę nigdy się nie modliła własnymi słowami i to na głos, pomóc przełamać ,,czucie się nieswojo'' i pokazać mniej-więcej, jak to można ułożyć i że tak w ogóle można. Umiejętność mówienia do Boga bardzo się przyda każdemu nawracającemu się człowiekowi, przez resztę jego życia. A uczucie ,,gadania do ściany'' i krępacja zawsze na początku się pojawiają. Dlatego uważam, że taka modlitwa to bardzo przydatna rzecz i sama bym ją zmówiła 2 czerwca 2013 roku, gdyby ktoś mi wtedy o niej powiedział i by mnie w tym poprowadził. Ale o istnieniu czegoś takiego dowiedziałam się z pół roku później, kiedy już umiałam się modlić na głos, własnymi słowami i robiłam to codziennie, więc kompletnie tego już nie potrzebowałam.

5. Wierzę, że wszyscy ludzie zgrzeszyli i są winni wobec Boga. Nawet święci, misjonarze w Afryce... po prostu wszyscy ludzie oprócz Jezusa Chrystusa- człowieka i Boga jednocześnie.

6. Wierzę, że niezależnie od tego, jak bardzo będziemy starali się być dobrzy i żyć dobrze- nigdy nam się to nie uda. I że droga ,,starania się żyć dobrze'' prowadzi prosto do piekła. Bo według Bożych standardów, i tak zawsze wtedy będziemy źli. A co nam da to, że będziemy dobrzy według własnego mniemania? Albo według innych ludzi, którzy sami też są źli?

7. Nie wierzę w czyściec. Uważam, że nie ma o tym nic w Biblii, a nawet są fragmenty, które przeczą, że czyściec mógłby istnieć. Jest albo- albo. Niebo i Piekło, nic więcej.

8. Wierzę w zbawienie z wiary w Jezusa Chrystusa. A nie przez dobre uczynki. To nie przeczy, że jeżeli ktoś wierzy prawdziwie to te uczynki będą i że muszą być. Ale zbawieni jesteśmy tylko dlatego, bo Jezus zdecydował się ponieść naszą karę zamiast nas. Tylko dlatego idziemy do Nieba, bo On wisiał na krzyżu, a nie dlatego, bo żyliśmy dobrze. I jedynym warunkiem jest wiara w to (chociaż wiarę muszą potwierdzać uczynki, bo one świadczą o tym, czy naprawdę wierzysz). Ma to swoje uzasadnienie w Biblii, ale nie będę się o tym rozpisywać. Jak chcesz o tym poczytać, chętnie napiszę Ci o tym prywatnie.

9. Zawsze przyznaję rację Biblii. Jeżeli powiesz mi, że się pomyliłam i pokażesz mi na to werset w Biblii (werset, który nie jest wyrwany z kontekstu, oczywiście), przyznam Ci rację.

10. Nie wierzę w ewolucję. Bóg stworzył człowieka od razu człowiekiem, a małpę małpą, bo tak mówi Biblia. ,,Dowody naukowe'' dzisiaj są takie, jutro znajdą się inne. Treść Biblii się nie zmienia. Mam momentami chwile zastanowienia, kiedy czytam na przykład, że kiedyś po Ziemi chodzili olbrzymi, a ludzie żyli po 900 lat, ale wtedy zawsze po chwili dochodzę do wniosku, że jednak to prawda, tylko mi zrobili pranie mózgu w szkole, że to niby niemożliwe. I wszyscy moi znajomi z Kościoła też tak wierzą, a część z nich to naprawdę dobrze wykształceni ludzie.

11. Nigdy nie żartuję na temat Boga i czuję się bardzo nieswojo, kiedy znajomi przy mnie żartują na takie tematy. Na tyle nieswojo, że nawet, gdy te żarty są niby śmieszne, nie jestem w stanie się śmiać, tylko marzę, by ta osoba zobaczyła moją skrzywioną minę i skończyła. Czuję się nieraz z tym źle, bo wiem jak trudno jest to wytłumaczyć komuś, kto się irytuje i mówi ,,przecież to tylko żart, co ty nie masz poczucia humoru?! To nic złego!'' Boję się Boga, więc wolę z Niego nie żartować. Nie cierpię też żartów rasistowskich i też wtedy się nieswojo czuję i nigdy się z nich nie śmieję, ale już tysiąc razy bardziej wolę te rasistowskie dowcipy, niż te o Bogu, albo o Biblii. Całą resztę żartów lubię, chociaż Biblia zabrania tych nieprzyzwoitych... które są niestety nieraz śmieszne... cóż. Pracuję nad tym ;-)

12. Nigdy nie używam słowa ,,uwielbiać'' w innym kontekście niż na przykład ,,uwielbiać Boga za Jego dobroć''. To znaczy, że takie coś jak ,,uwielbiam jak moja mama gotuje'', nie przejdzie mi przez usta. Mimo, że naprawdę lubię jej kuchnię. Wierzę, że uwielbienie należy się tylko Bogu i zawsze to podkreślam, gdy ktoś mówi mi, że mnie uwielbia. Takie moje... dziwactwo.

13. Staram się nigdy nie kłamać. Z różnym skutkiem... bo co zabawne- w momencie, gdy za powiedzenie prawdy grożą mi największe konsekwencje i największy przypał- mówię prawdę i potrafię sobie tym napytać biedy. Ale zdarza mi się czasem potknąć na kłamstewkach, z których zupełnie nic nie mam... tak zupełnie nic... wiem, żałosne.

14. Mam słabość do osób Głuchych i chcę głosić im prawdę o Jezusie w ich języku- migowym PJM. A że osobie słyszącej trudno jest się nauczyć naturalnego języka Głuchych... jest to najbardziej dalekosiężny cel, jaki aktualnie mam w swoim życiu.

15. Mam 100% pewność, że trafię do Nieba, choćbym umarła nawet i teraz. Nie dopuszczam możliwości, że mogłabym trafić do piekła, ani tym bardziej do czyśćca. Dlatego nie boję się śmierci.

16. Nie lubię oglądać świeckich filmów. A to dlatego, bo mam teraz zupełnie inny sposób myślenia, niż większość ludzi. To znaczy... jak główny bohater wpada w problemy to zawsze w myślach mu kibicuję: ,,no, na co jeszcze czekasz?! Nawróć się i módl się do Boga, On cię wyratuje!!!''... no i nie wiem dlaczego, ale w świeckich filmach nigdy tak się nie dzieje, więc przestały mnie wciągać. 

17. Przyjmuję zaproszenia na fb od czytelników Niebianina i bardzo chętnie piszę z Wami wiadomości. Nazywam się Ola Kunkowska-Kowalska.
Strona na facebooku

Photobucket

O mnie

Moje zdjęcie
Z wyznania jestem protestantką ewangelikalną, jednak wolę myśleć i mówić o sobie po prostu ,,Chrześcijanka''. 4 lata temu zakochałam się w Jezusie i na skutek tej miłości, sama nie zauważyłam w którym momencie, zaczęłam się zmieniać. Aktualnie nie mam nic wspólnego z osobą, którą wcześniej byłam. Pod wpływem miłości do Boga, w którego wierzę, chcę opowiadać o tym spotkaniu z Bogiem 4 lata temu i zachęcać do tego samego innych. Nie zależy mi na promowaniu ,,wiary protestanckiej''- mam na celu zachęcać do osobistej więzi z Jezusem i do czytania Biblii.