,,Podobnie i wy uważajcie siebie
za umarłych dla grzechu, a za żyjących dla Boga w Chrystusie Jezusie, Panu
naszym’’
List do Rzymian 6,11
Ewelina jest dawną
znajomą mojej przyjaciółki. Na początku znałam ją tylko z opowieści, czyli tak
naprawdę wcale jej nie znałam. One we dwie nie były nigdy w zażyłej relacji,
bardziej raczej jak pies z kotem.
Z jakiegoś
niewytłumaczalnego powodu chciałam opowiedzieć jej o tym, jak wspaniałego mamy
Boga. A w zasadzie, to czułam, że właśnie tego chce Bóg- żebym się z nią
spotkała, żebym z nią porozmawiała, żebym opowiedziała jej o Nim. Bóg mówił do
mnie, że mam ją poznać i że mamy porozmawiać. Nie słyszałam wtedy fizycznie
Jego głosu, jednak to było silne pragnienie i pewność, że nie pochodzi ze mnie.
,,Owce moje słuchają mojego głosu
i Ja znam je, a one idą za Mną’’
Ewangelia Jana 10,27
Nie znałyśmy się.
Widziałam ją kiedyś przypadkiem i nigdy nie rozmawiałyśmy. W dodatku to była
koleżanka mojej przyjaciółki. Nikt nie byłby zachwycony, gdyby jego przyjaciel
wypisywał wiadomości na facebooku do jego znajomych, a właśnie w takiej
sytuacji postawiłabym swoją przyjaciółkę pisząc do Eweliny. Nie mogłam też
postawić kawy na ławę: ,,chcę napisać do Eweliny ponieważ mam wrażenie, że Bóg
tego ode mnie wymaga’’. Z prostego powodu- moja przyjaciółka była ateistką.
Wyśmiałaby mnie.
Obawiałam się też, co
Ewelina sobie pomyśli, gdy koleżanka koleżanki wyśle jej wiadomość ,,spotkajmy
się, bo mam Ci do przekazania kilka słów od Boga’’.
To powracało jak bumerang przez kilka miesięcy. Odkryłam
wtedy, jakie to jest okropne uczucie, gdy Bóg o coś mnie prosi, a ja się
wymiguję. Mówiłam o swoim problemie wielu różnym Chrześcijanom, jednak
wiedziałam doskonale, że chodząc do innych po radę, gram na zwłokę. Przecież
nikt tego za mnie nie zrobi! Byłam rozczarowana samą sobą. Czasem walczyłam.
Pisałam wiadomości i kasowałam je przed wysłaniem. Rozmyślałam, co mogłabym jej
napisać i jak w ogóle zacząć rozmowę. Układałam w głowie scenariusze. Modliłam
się i pytałam Boga, dlaczego akurat ONA.
Ewelina sama napisała
do mnie na facebooku. Chodziło o jakąś drobnostkę. Zadała jakieś pytanie, na
które mogłabym odpowiedzieć jednym zdaniem i więcej by się pewnie nie odezwała.
Jednak dla mnie to było jak grom z jasnego nieba. Nie odpowiedziałam jej na
pytanie. Zaproponowałam tylko, żebyśmy się spotkały.
To oczywiście
wywołało lawinę pytań: czy piszę poważnie, dlaczego tego chcę, w jakim celu
mamy się spotkać, czy moja przyjaciółka o tym wie... Zaczęłam wątpić, że ją
namówię. W zasadzie to nawet napisała mi, że NIE. Jednak po chwili pożegnała
mnie informując, że wychodzi do pobliskiej restauracji, ponieważ ma ochotę na
barszcz czerwony i na drinka. Byłam zdeterminowana na tyle, że spytałam o nazwę
restauracji obiecując, że jeżeli to restauracja na terenie Warszawy, postaram
się tam dotrzeć w pół godziny. Ta obietnica była szalona. Warszawa jest duża, a
ja nie mam samochodu. Ewelina podała nazwę restauracji w mojej bliskiej okolicy.
Okazało się, że jesteśmy sąsiadkami!
Dobiłam swego i 15
minut później siedziałam z Eweliną w restauracji pod domem, cała w skowronkach,
bo w reszcie zabrałam się za to, co powinnam zrobić już dawno. Od samego
wejścia przekazywałam jej to, o czym Bóg chciał jej powiedzieć. Powiedziałam,
że Jezus ją kocha, że jest Bogiem, że przyszedł na świat jako człowiek i umarł
za nią by ponieść jej grzechy na krzyż i że jeżeli to wyzna, może być pewna
wieczności w Niebie. Ewelina patrzyła na mnie wielkimi oczami: ,,Przecież ty
nie wierzysz w Boga… przecież wy we dwie przychodzicie do tego waszego kościoła
dla fajnej muzyki i dla ludzi, których polubiłyście…’’. Ta reakcja z kolei
zaskoczyła mnie. Wiedziałam, że moja przyjaciółka-ateistka ma takie właśnie
nastawienie, jednak nie spodziewałam się, że Ewelina łączy z tym również mnie.
Wyprowadziłam ją z błędu i powiedziałam, że nie jest tak, jak mówi. Przychodzę
do kościoła, ponieważ kocham Jezusa, a Jezus kocha Kościół.
Z kolei ja tego dnia
dowiedziałam się o Ewelinie, że nie wierzy w Boga, bo się na Nim rozczarowała.
No i że lubi chodzić do clubu, poznawać chłopaków i pić alkohol. Ja jednak te
słowa ani trochę nie zgasiły mojego zapału.
Na pożegnanie
powiedziałyśmy sobie, że kiedyś jeszcze się spotkamy. Nie musiałam długo
czekać, bo następne spotkanie Ewelina zaproponowała mi sama- kilka dni później.
Od tego czasu, widywałyśmy się kilka razy w tygodniu. Ani trochę nie
przeszkadzało jej, że podczas tych spotkań mówię tylko o Bogu. Cały czas
mówiłam jej tylko o tym jak wspaniały jest Jezus, a ona coraz usilniej
próbowała pokazać mi jak bardzo grzeszy. Próbowała mnie zniechęcić do siebie, czasem
nawet bardzo odważnie- bywało, że piła alkohol na spotkaniach ze mną. Ja
wiedziałam, że Bogu cały czas na niej zależy, więc sama też nie potrafiłam
odpuścić.
,,Albowiem mowa o krzyżu jest
głupstwem dla tych, którzy giną, natomiast dla nas jest mocą Bożą’’
1 list do Koryntian 1,18
Ewelinie przyśnił się
Jezus. Przyśniło jej się, że rozmawiają i że Jezus ją przytulił. Zaraz potem
chciała jak najszybciej się ze mną spotkać, pytając mnie ,,co mam zrobić, żeby
się nawrócić?’’. Gdyby to wydarzyło się teraz, na pewno byłabym bardzo
zaskoczona z tej nagłej zmiany nastawienia. Wtedy jednak byłam tak bardzo pewna
tego, że Ewelina odnajdzie drogę do Boga, że dzień, kiedy to się stało, ani
trochę mnie nie zaskoczył. Powiedziałam jej jeszcze raz, że wszyscy ludzie są
grzeszni, że Bóg-Jezus przyszedł na świat jako człowiek, by ponieść te grzechy
na krzyż, więc zabrał karę należną jej i mnie. I że wobec tego, gdy powierzy Mu
swoje życie, będzie mogła być przed Bogiem czysta tak, jakby nigdy nie
zgrzeszyła. Ewelina zapewniła, że w to wierzy. Poprosiłam ją, żeby powtarzała
za mną tę modlitwę:
Jezu,
Dziś pragnę wyznać, że wierzę w
to, że jesteś Bogiem, który mnie zbawił na krzyżu. Pragnę powierzyć Ci swoje
życie. Przepraszam za wszystkie moje grzechy. Dziękuję, że umarłeś za mnie.
Proszę, prowadź mnie w moim nowym życiu.
Amen.
Ewelina po tamtym
dniu bardzo się zmieniła. Pokochała Boga tak, że opowiada o Nim ze wzruszającą
czułością. Przestała pić alkohol w takich ilościach, w jakich piła go wtedy. Bardzo
pragnie przebaczyć swoim rodzicom, co kiedyś wydawało jej się niemożliwe.
Odczuwa radość z życia w Bogu. Dostrzegam, że Bóg po woli uzdrawia ją z jej
chorób. Obecnie jest Chrześcijanką od dwóch lat.
07 września 2016 Ewelina została ochrzczona w jeziorku czerniakowskim w Warszawie na potwierdzenie swojej wiary.
07 września 2016 Ewelina została ochrzczona w jeziorku czerniakowskim w Warszawie na potwierdzenie swojej wiary.
Super sprawa! uwielbiam czytać takie historie, bo zawsze wyobrażam sobie obrazek, który jest opisany w Biblii; że "całe Niebo raduje się z jednego grzesznika, który się nawrócił "- więc ja sobie wyobrażam, jak tam skaczą i rozsypują te złote pyły ;- )
OdpowiedzUsuńCo do grzesznika czy grzesznego stylu życia- no przecież Jezus sam powiedział, że zdrowi lekarza nie potrzebują :- ) A tak się składa, że chorzy bylismy wszyscy. Właśnietam, gdzie jest mrok potrzebne jest światło i jesteś nim! Po prostu: przemieniona, aby przemieniać :)
To jest aż trudne do wytłumaczenia, ale każdy prawdziwy Chrześcijanin jakiego znam, w takich chwilach cieszy się jakby wygrał na loterii! Myślę sobie, że pewnie my też należymy już do Nieba i dlatego też się cieszymy ;-). My jesteśmy solą ziemi!
UsuńNo i dobrze, że o tym wspomniałaś- tak, należymy do Królestwa Bożego, do Nieba - choć jesteśmy solą...ziemi :) super , o to chodzi.
OdpowiedzUsuńOsobiście, dla mnie nie ma wiekszej radości niż to, gdy ktoś się "nawraca" - nic na świecie, w życiu nie ma takiego znaczenia :)