czwartek, 15 września 2016

historia miłosna Roberta

 Przechodząc ulicami Warszawy, w śródmieściu spotkałam grupę ludzi, którzy rozdawali gorącą kawę pod bannerem ,,darmowa kawa- zapytaj dlaczego''. Ponieważ domyślałam się, że najprawdopodobniej mam tu do czynienia z grupą Chrześcijan, którzy rozdają kawę za darmo by głosić darmowe odkupienie w Jezusie, podeszłam się przywitać i obeznać z jakiego są Kościoła. Zagadałam do chłopaka, który rozdawał ulotki. Okazało się, że się nie pomyliłam. Oni faktycznie byli z Kościoła i to wyznania ewangelikalnego, czyli takiego samego jak moje. Jednak pochodzili z miejscowości oddalonej 300 kilometrów na południe od Warszawy. Przyjechali, by głosić, że Jezus jest odkupieniem za nasze grzechy i że w Nim możemy pojednać się z Bogiem. Że jeżeli pomodlimy się przepraszając Go za grzechy i wyznamy Go Panem, to On pomoże nam poukładać wszystko tak, byśmy odwrócili się od swoich grzechów i dzięki temu będziemy mieć pewność, że zmierzamy prosto do Nieba.

,,Bo jeśli ustami swoimi wyznasz, że Jezus jest Panem i uwierzysz w sercu swoim, że Bóg wzbudził Go z martwych, zbawiony będziesz''
Rzymian 10,9

 Pewnego razu zapytałam tamtego chłopaka, jak to było, kiedy on sam dowiedział się o tym, co dziś głosi po całym swoim rodzinnym mieście i daleko poza nim. Chciałam dowiedzieć się w jaki sposób on sam zdecydował zmienić całe swoje życie. Jak to się stało, że on sam kiedyś pomodlił się tą modlitwą, która zapoczątkowała nowy rozdział w jego życiu.

 Usłyszał Dobrą Nowinę jak trafił pierwszy raz do Kościoła protestanckiego i został zaproszony na spotkanie w czyimś domu. Na spotkaniu wytłumaczono mu, że wszyscy jesteśmy grzesznikami, co oddziela nas od Boga i że Jezus przyszedł, by zapłacić karę za nasze grzechy, którą to my powinniśmy ponieść. Robert dowiedział się wtedy, że możemy to odkupienie przyjąć, albo odrzucić. I że jest do tego jakaś specjalna modlitwa. Istnieje do tego okazja podczas nabożeństwa, kiedy modli się pastor i wychodzą do przodu wszyscy, którzy do tej pory jeszcze tego nie zrobili. Że wtedy Bóg przychodzi do życia człowieka i go prowadzi, że jest już zupełnie inaczej. Tylko trzeba być pewnym, że się wierzy w Jezusa, w Jego odkupienie, modlić się, czytać Biblię i pragnąć zerwać z grzechem. Od tamtej pory Robert kilka razy widział, jak na nabożeństwach w tamtym Kościele pastor prosił do przodu osoby, które chciałyby powierzyć życie Jezusowi i modlił się o nie. Jednak wtedy coś go w tym zatrzymywało.

,,podobne jest Królestwo Niebios do ukrytego w roli skarbu, który człowiek znalazł, ukrył i uradowany odchodzi i sprzedaje wszystko co ma i kupuje oną rolę''
Mateusza 13,44

 W takich momentach, Robertowi pojawiały się przed oczami nierozwiązane sytuacje z przeszłości o których chciał najpierw powiedzieć Bogu i je zamknąć. Żałował wielu złych słów i niepotrzebnych konfliktów. Uważał, że niektóre decyzje podejmował w niewłaściwy sposób. Zastanawiał się nad tym, że przedtem nie rozmawiał z Bogiem, ani Go nie próbował odnaleźć. Miał poczucie, że bez załatwienia tych spraw, nie powinien robić kroku do przodu. Z perspektywy czasu Robert wie, że wtedy to strach go wtedy zatrzymywał.

 ,,powierz Panu drogę swoją, zaufaj Mu, a On wszystko dobrze uczyni''
Psalm 37,5

 Robert przełamał się jednak i zaczął rozmawiać z Bogiem o tym, co było dla niego trudne. Z czasem przywiązał się do tych wspólnych chwil z Duchem Świętym, a jego relacja z Nim pogłębiała się z dnia na dzień. Sam nie zauważył w jaki sposób i w którym momencie jego problemy w relacjach zaczęły się układać i kiedy przestał czuć się niepewny. Do tego stopnia, że pierwszy raz od bardzo dawna- w święta, powiedział rodzicom, że ich kocha. Wspólne chwile z Bogiem zmieniły go i chciał bardzo w końcu móc wyjść na nabożeństwie do przodu- wyznać że wierzy w Jezusa.

,,A wiemy, że Bóg współdziała we wszystkim ku dobremu z tymi, którzy Boga miłują. To jest z tymi, którzy według postanowienia Jego są powołani''
Rzymian 8,28

Na następnym nabożeństwie Robert czekał z niecierpliwością, aż na koniec kazania pastor, jak zwykle, wezwie do przodu tych, którzy pierwszy raz chcą w publicznej modlitwie wyznać Panem Jezusa. Niestety tym razem to się nie wydarzyło. Robert, delikatnie rozczarowany, przyszedł w gotowości na nabożeństwo w następną niedzielę i również nie mógł doczekać się tego, co miało wydarzyć się na końcu. Pech chciał, że także wtedy zapomniano poprosić do przodu tych, którzy chcieli zacząć w życiu nowy etap. Po miesiącu, w końcu ktoś, kto stał na czele Kościoła przejął się sytuacją i zaproponował mu na to konkretny termin w którąś z kolei niedzielę... i było to akurat wtedy, gdy w Zakopanem odbywały się skoki narciarskie. W normalnej sytuacji Robert zrezygnowałby ze skoków bez najmniejszej chwili zastanowienia i bez żadnego poczucia żalu. Jednak wtedy bilety na to wydarzenie leżały u niego w szufladzie już od kilku miesięcy razem z opłaconymi noclegami. Jego przyjaciele również już zakupili swoje bilety. Gdyby Robert zrezygnował, musieliby sporo dopłacić. Nie wypada zostawić przyjaciół, gdy już coś się im obiecało. W związku z tym, modlitwę o przyjęcie Jezusa trzeba było przełożyć o kolejny tydzień...

,,Bracia, ja o sobie samym nie myślę, że pochwyciłem, ale jedno czynię: zapominając o tym, co za mną i zdążając do tego co przede mną, zmierzam do celu. Do nagrody w górze, do której zostałem powołany przez Boga w Chrystusie Jezusie''
Filipian 3,13-14


W końcu, 26 stycznia 2014 dzięki Bożej dobroci i cierpliwości, Robert nie zwlekając już więcej mógł bez żadnych przeciwności zacząć nową erę swojego życia. Osoba, która prowadziła go w modlitwie, powiedziała mu, że to jest jego czas i że od tego momentu nastaje nowe. Poprosiła go o powtórzenie za nią mniej-więcej takich słów:

,,Jezu, wyznaję że jesteś Panem. Dziękuję Ci, że umarłeś za moje grzechy i zmartwychwstałeś dla mojego zbawienia. Przepraszam za każdy mój grzech i proszę, pomóż mi żyć dobrze. Amen.''


 Dzisiaj Robert wie, że taką modlitwą można modlić się samemu. Nie potrzeba pastora, ani żadnych specjalnych okoliczności. Bóg słyszy te słowa również wypowiedziane samotnie, choćby na łóżku we własnym pokoju. Jego historia potoczyła się we właściwy sposób dzięki temu, że Bóg pomógł mu zakończyć z ciągłym zwlekaniem, jednak pozostał pewien żal za swój własny, dawny sposób myślenia. Pragnie doradzić innym to samo, co doradziłby sobie samemu, gdyby mógł cofnąć czas o trzy lata. Odpowiedni moment na powierzenie Bogu serca, to ten sam moment, kiedy pierwszy raz czujesz, że chcesz to zrobić. Ani jednego dnia więcej, ponieważ nikt nie wie jaka przeszkoda jutro stanie mu na drodze.

,,Oto stoję u drzwi i kołaczę. Jeśli ktoś usłyszy głos mój i otworzy drzwi. Wstąpię do niego i będę z nim wieczerzał, a on ze mną''
Apokalipsa 3,20

NIE KAŻ BOGU NA SIEBIE CZEKAĆ

3 komentarze:

  1. Super! Życzę kolejnym osobom takich historii - sama przeżyłam, byłam i jestem świadkiem narodzin nowych ludzi - duchowych :) To jest najlepsze uczucie na świecie, nieporównywalne z niczym czego człowiek może doświadczyć :) A najlpesze jest to, że to dopiero początek :) a przy okazji....Hebr.3,18.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, to jest niezastąpione i nie warto tego wiecznie odkładać na potem! :-) Interesujący ten werset z Hebrajczyków. Mogłabyś rozwinąć tę myśl?

      Usuń
  2. Chodzi o to, że jeśli masz naglącą myśl, że warto należeć do drużyny Boga ALE.... stale to odkładasz na później, to warto posłuchać tej myśli i za nią pójść :) Lub inaczej: stawić się przed Jah i zapytać, o co Mu dokładnie chodzi :)

    OdpowiedzUsuń

Strona na facebooku

Photobucket

O mnie

Moje zdjęcie
Z wyznania jestem protestantką ewangelikalną, jednak wolę myśleć i mówić o sobie po prostu ,,Chrześcijanka''. 4 lata temu zakochałam się w Jezusie i na skutek tej miłości, sama nie zauważyłam w którym momencie, zaczęłam się zmieniać. Aktualnie nie mam nic wspólnego z osobą, którą wcześniej byłam. Pod wpływem miłości do Boga, w którego wierzę, chcę opowiadać o tym spotkaniu z Bogiem 4 lata temu i zachęcać do tego samego innych. Nie zależy mi na promowaniu ,,wiary protestanckiej''- mam na celu zachęcać do osobistej więzi z Jezusem i do czytania Biblii.